Skip Navigation
 
 

Wakacje od '09»Z AMAUNET

spotkanie z jamnikiem długowłosym AMAUNET - 2011r

jamnik długowłosy – Spotkanie AMONET i SHA’RE Kollapsar Aleeee miałam wycieczkę, niby byliśmy na wystawie ale przecież to co najwspanialsze było poza nią. Pierwszy raz w życiu byłam tak daleko od domu i pierwszy raz w życiu zobaczyłam moją siostrę AMAUNET. Co tu dużo mówić takich emocji i radości nie zapewni żadna wystawa. Kiedy po baaardzo długiej podróży wreszcie przyjechaliśmy do Poznania, Pan po zaparkowaniu zadzwonił do Pani Marzenki, a Ona razem z AMAUNET zgotowały nam wspaniałe powitanie.
Od razu przypadłyśmy sobie do gustu, a ile było merdania, i jeden szał radości. Kiedy już dotarliśmy do mieszkania, to już był w ogóle szał gwintu, nikt już nie wiedział z kim się ma witać i w ogóle co się dzieje. Że ja to przeżyłam, Alicja, znana miłośniczka jamników była przeszczęśliwa a pieszczotek mi nie skąpiła, podobnie jak Filip. Ja oszołomiona sytuacją krążyłam jak bumerang pomiędzy AMAUNET, Panią Marzenką, Alicją, Filipem i Panem, tak żeby nikogo nie pominąć i pokazać jaką radość sprawiła mi ta wizyta. Kiedy już wszyscy ze wszystkimi się przywitali i zaczęły się ludzkie rozmowy my z AMAUNET skwapliwie korzystałyśmy z ogromnej powierzchni mieszkania, gonitwy, bijatyki na niby, słowem zabawa na całego i bez końca. Pan był bardzo szczęśliwy że mógł zobaczyć AMAUNET i naszą Rodzinę z Poznania. Miał też uknuty plan w stosunku do mnie. Jak wiecie, Pan nazywa mnie świszczypał i dzieciuch, bo tak się zachowuję, podobno, bo ja tego nie zauważyłam. Wymyślił sobie że AMAUNET jako dwa razy starsza ode mnie da mi nauczkę jak będę się zachowywała zbyt dziecinnie. I co?, srodze się zawiódł, bo AMAUNET okazała się takim samym wspaniały dzieciuchem jak ja, i nawet nie próbowała przywoływać mnie do porządku bo robiłyśmy wszystko to samo. Uległa, przyjazna, przymilna przytulanka, bez cienia agresji nawet takiej na pokaz, o idealnej psychice, słowem AMAUNET, wypisz, wymaluj, mamusia i całe nasze rodzeństwo. Państwo w tym dniu długo siedzieli bo i rozmowom nie było końca. Kiedy nadszedł czas snu nam jakoś się nie za bardzo chciało i choć nigdy w życiu w nocy nie rozrabiałam to tym razem dałyśmy czadu z AMAUNET. Krążyłyśmy między pokojami a głównie spałyśmy z Panią Marzenką i Alicją. Nawet któraś z nas popełniła przestępstwo i wskoczyła do Pana łóżeczka, tylko Filipa oszczędziłyśmy, taaaak, a przynajmniej rano tak mu się wydawało. Pan oczywiście nie rozpoznał która a my choćby nas kroili to się nie przyznamy która to. A tak w ogóle to dość często wszyscy łącznie z Panem nas mylili. Nie wyglądamy tak samo, ja jestem większa, mamy też trochę inne ubarwienie i przesiew, ale głowy mamy niemal identyczne. Wtedy kiedy reszty nie było dobrze widać tylko głowę to wszyscy się mylili a jak zgadli to przez przypadek, no chyba że akurat miałyśmy, ja obrożę a AMAUNET szelki.
Drugiego dnia rano wystawa a potem zrobiliśmy sobie dłuższą wycieczkę. Byliśmy nad słynną Rusałką o której tylko słyszałam w opowieściach o AMAUNET. Ale było suuuper, pogoda nam sprzyjała, było ciepło i pięknie świeciło słoneczko. Ale żeby dojść nad jezioro to najpierw trzeba przejść przez las. Ile tam ciekawych zapachów a i przekąska też jakaś zawsze się znajdzie, co Państwu nie bardzo się podobało. Nad samym jeziorem super, pobiegałyśmy po niewielkim molo i zwiedziłyśmy całą okolicę. Jednego tylko nie zrobiłyśmy, nie sprawdziłyśmy czy woda ciepła. Po drodze spotykałyśmy też inne pieski które podobnie jak my zwiedzały okolicę, z niektórymi była nawet fajna zabawa. Byliśmy też na plackach ziemniaczanych, to znaczy Państwo a my dostałyśmy wodę. Państwo prowadzący bar lubią pieski i dbają żeby każdy czworonożny gość zawsze miał miseczkę z wodą. Wracając spotkaliśmy Panią i Jej jamnika szorstkowłosego, a jaki zajęty był, kopał i kopał, nawet specjalnie nie miał dla nas czasu, taki to by w mgnieniu oka hektar pola chłopu przekopał, taki hart do roboty. Wracając pojechaliśmy do sklepu na zakupy bo Pani Marzenka chciała zrobić uroczystą kolację. Po powrocie do domu jakoś strasznie opadłyśmy z sił i obydwie przytulone do siebie spałyśmy w posłanku AMAUNET. Pan był zaskoczony, bo przecież wie że nie jest mnie łatwo zmęczyć, a nawet po długich kilometrach jestem pełna energii i skora do zabawy. Przygotowania do kolacji przespałyśmy, nawet ponętne zapachy nas nie ruszały. Kiedy nadszedł czas kolacji, okazało się że jest dla Państwa, ale co tam, zamiast stać i się oblizywać wybrałyśmy zabawę, trzeba korzystać z życia i okazji. Kolacja ponoć była wyśmienita, Pani Marzenka wśród wielu talentów ma tez kulinarny, i choć nie poznaliśmy smaku potraw, bo nie zaproszono nas do stołu to jednak Państwo zadbali o nas nie skąpiąc nam smakołyków. Tej nocy nie rozrabiałyśmy tylko grzecznie spałyśmy z Panią Marzenką i Alicją. Rano Pan wyszedł z nami na spacer a Pani Marzenka przygotowała śniadanko. Spacer w Poznaniu, a przynajmniej w tej okolicy nie jest łatwy dla pieska. Asfalt, beton, chodnik ale z trawnikami to cieniutko. Jak już jest, to wysypany korą i jakiś kłujące badyle z niego wystają. Jak już się trafi parę metrów trawnika to z napisem pieskom wstęp wzbroniony, czy coś takiego. No i gdzie tu się wysiusać nie mówiąc o czymś więcej. Ale daliśmy radę. Po spacerku i śniadanku poszliśmy na wystawę, po powrocie zjedliśmy pożegnalny obiad, oczywiście niektórzy musieli się obyć smakiem i zadowolić miską, ale co tam.
Z tymi ludźmi to w ogóle dziwna sprawa, gadali i gadali, nam to by dawno w gardłach zaschło jak byśmy tyle szczekały, a im się usta nie zamykały tak się cieszyli ze spotkania, ale rozumiemy bo w końcu jednym z głównych tematów byłyśmy my. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, ta wizyta też, przykro było się rozstawać ale cóż… Tak jak przy powitaniu tak i teraz AMAUNET z Panią Marzenką nas odprowadziła do samochodu i pojechaliśmy do Krakowa. Droga tym razem była może nie koniecznie krótsza ale na pewno szybsza.

Dziękujemy AMAUNET, Marzenko, Alicjo i Filipie za miłe przyjęcie i wspaniałe chwile po których zostały nam miłe wspomnienia i masa zdjęć. Pozdrawiamy.


Więcej zdjęć i plików