jamnik długowłosy – 19 wystawa SHA’RE Kollapsar Moja dziewiętnasta wystawa
No wreszcie. Pan w końcu przypomniał sobie że pasowałoby pojechać na jakąś wystawę i dokończyć Championa Polski. W tym roku już dwa razy nie wyszedł nam wyjazd, a byłam zgłoszona do Rzeszowa i Będzina. Nic nie mówiłam ale już tęskniłam za wystawami, pewnie podobnie jak Pan. Tym razem padło na wystawę krajową w Bytomiu.
Pan się nie zmienia, jest nie reformowalny, nie byłam na wystawie ponad pół roku !!!!! to zamiast ze mną poćwiczyć przed wystawą to on nic, pewnie dlatego że zawsze mówi że moje wrodzone umiejętności, podobnie jak platfus u człowieka, zostają do końca życia. Nawet kąpieli nie było bo Pan mówi że choćby brudna to i tak zawsze lśnię, oczywiście tak całkiem brudna to nigdy nie chodzę ale świecić to się zawsze świecę, jak mamusia. Jedyne co mogło mi dać do myślenia że być może będzie wystawa to nasza wizyta u weta z pazurkami. Dałyśmy z mamą niezłego czadu, ale nawet napęd na cztery łapy nie pomógł i tak nam obcięli, tylko coś Pan z lekarką byli zmęczeni.
Na wystawę pojechaliśmy z Karolinką. Droga była spokojna, ale przed i w samym Bytomiu jak zwykle Pan musiał się nakręcić kierownicą. W końcu jednak dojechaliśmy do parkingu wystawy. Miły parkingowy wręczył Panu bilet którego cena nie zwalała z nóg, ale tylko dlatego że siedzieliśmy jeszcze w samochodzie. W zamian za tą „symboliczną” opłatę mogliśmy się rozkoszować parkingiem przynajmniej w połowie pięknie przyozdobionym przez lokalnych znawców szlachetnych trunków, typu filmowego „Platona” lub jak kto woli wina marki wino. Piękny dywan różnokolorowych szkieł z maestrią drobniuteńko porozbijanych na betonowym podłożu był tak zjawiskowy że aż szkoda było go rozjeżdżać oponami, ale trudno. Żeby choć trochę ochronić to dzieło sztuki Karolinka wzięła mnie na ręce a oni sami stąpali ostrożnie jak saper bez wykrywacza metali po polu minowym. Całe szczęście że włodarze stadionu Szombierki Bytom nie wpadli na pomysł żeby choć jednemu miłośnikowi szlachetnych trunków dać miotłę. Z jednej strony za opłatę od tylko jednego samochodu zniszczyłby tą piękną kompozycję ale z drugiej strony ile miałby nowego materiału do tworzenia nowej. Ciągle widać brak wsparcia lokalnej kultury. Drugi raz byłam na tym stadionie, i za każdym razem włodarze stają na wysokości zadania i sprawiają nam frajdę, poprzednio, jak być może pamiętacie, na ringu potrzebne były kajaki ( moja 7 wystawa). Ale dość tej darmowej reklamy bo stadion się nie opędzi od chętnych chcących zobaczyć to cudo.
Nasz ring był w najodleglejszym miejscu od parkingu a idąc do niego znów natknęliśmy się na dywanik szkieł, ale stosunkowo mały tyle że częściowo w trawie. Na ring dotarliśmy przed czasem, tak żebym miała możliwość zapoznania się z nim. Niestety nie było zbyt dużo „starych” znajomych ale poznaliśmy troszeczkę nowych oczywiście przede wszystkim piesków. Niestety przed jamnikami było ok. 26 piesków innych ras. Długo to trwało, tym bardziej że żar lał się z nieba a cienia nie było nigdzie w pobliżu. Dobrze że mieliśmy duży parasol. Czas wolno płynął ale w końcu przyszedł i na jamniki. Najpierw występowały miniatury a zaraz po nich jamniki długowłose standardowe. Przede mną był ładny młody chłopak. I wreszcie był mój czas. Oczywiście jak zawsze pięknie chodziłam po ringu, pomimo upału a potem stałam do opisu. Nagrodą za to były miłe słowa pochodzące od Pań, sędzi i asystentki, o mnie, a zwłaszcza dotyczące mojej wyjątkowo pięknej głowy, garbonosa i super kolorystyki moich uszu a raczej sierści na uszach. Pani sędzia którą mieliśmy przyjemność i okazję już kiedyś poznać bardzo dokładnie mnie wyglądała, a i buziaczka też dostałam, to taka miła odmiana bo z reguły to ja daje buziaczki i jak to Pan mówi mam 100 % skuteczność w tej spontanicznej, nagłej i niespodziewanej przyjemności. Opis mam jak zawsze piękny, ale o tym co osiągnęłam dowiedziałam się dopiero po porównaniu. Przy okazji dowiedziałam się również że ojcem tego ładnego młodego chłopaka jest…. mój ojciec!!!!! No i wylazło że zdradzał mamusię, ale jej nie powiem bo mogło by jej być przykro. Wszystko jest jak Pan mówił, związki na odległość się nie sprawdzają, tak to jest chłopa spuścić z oka. Wracając do tego co dostałam. Dostałam ocenę doskonałą, I lokatę i CWC. Okazało się że zostałam również ZWYCIĘZCĄ RASY. Karolinka z Panem bardzo się cieszyli moim sukcesem, tym bardziej że tym CWC zakończyliśmy Chempionat Polski. Dostałam też 10 złoty, i ogólnie 14 medal.
Jako ZWYCIĘZCA RASY miałam prawo udziału w konkurencjach finałowych i chociaż mieliśmy plany towarzyskie na popołudnie to jednak zostaliśmy. Te kilka godzin do finałów przesiedzieliśmy w cieniu drzew. Sam finał miał miejsce na głównym stadionie. Konkurencje można było oglądać tylko z trybun bo ochrona nie zezwalała wejść nawet jednej osobie towarzyszącej, choćby w celu zrobienia zdjęć. Obowiązywała zasada 1 osoba i 1 pies lub wielokrotność.
W finale kiedy nadszedł czas grupy IV znów ładnie chodziłam a potem stałam na podium. Zajęłam IV miejsce i dostałam jeszcze jeden medal, piękną rozetę, puchar i karmę od jednego ze sponsorów wystawy.
Po wystawie pojechaliśmy się jeszcze chwilkę podzielać towarzysko do miejsca w którym była już Pani i mamusia. Po krótkim spotkaniu Pani, Pan, mamusia i ja wróciliśmy do Krakowa na zasłużony odpoczynek po wyczerpującym z powodu upału dniu.
To kolejne zwycięstwo, jak wszystkie poprzednie dedykuję świętej pamięci Panu Leonowi opiekunowi SHIFU, mojej kochanej 11 i oczywiście szczególnie AKUNOSH.
Jak Pan znajdzie czas to niedługo uzupełni zdjęcia z tej wystawy.