Szczenięta '13
Jamnik długowłosy – NABILA NABIGAIL Kollapsar


Płeć – dziewczynka
Maść – ruda data ur. – 18.01.2013r
godz. ur. – 08.14
waga ur. – 214 g
To ja jamnik długowłosy standardowy – NABILA NABIGAIL Kollapsar. Piękne mam imiona, prawda? Jestem słodka, po prostu, bardzo spokojna, grzeczna i przytulaśna, ale potrafię być spontaniczna, a i z chłopakami się pobić. Jestem najciemniejsza z dziewczyn. Jako pierwsza, niemal od pierwszej sekundy życia miałam swoją opiekunkę, zdecydowała o tym moja waga, byłam najmniejsza z dziewczyn. Pomimo tego długo byłam na pierwszym miejscu ze wszystkich, pod względem % przyrostu masy od wagi urodzeniowej.
"...A oto mój sekret – powiedział lis - Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Twoja róża ma dla ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu. Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis. - Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś.
Jesteś odpowiedzialny za twoją różę."
Mały Książe
frRGr%^$%#F...,ferdesfvvvvcccfg43,56..... N///??...Na...!! Nabi.//!!?? O Rany, to tu się da pisać!? A ja myślałam, że można tylko oglądać obrazki... Hmmm, no tak. W końcu jestem bardzo mądrym i bystrym pieskiem, to i na to w końcu wpadłam! Przepraszam, że tak długo nie dawałam znać, ale jak to się mówi: po kablu do klawiatury! (pod warunkiem, że tego kabla wcześniej nie przegryzę, a zdarzyło się, oj zdarzyło...). Tydzień trwało nim do tej całej klawiatury dopadłam, więc skoro już tu jestem i umiem, to Wam napiszę!
Tak więc Dzień Dobry! Noszę imię Nabi. To znaczy NABILA NABIGAIL Kollapsar, ale to tak oficjalnie brzmi... Mówicie mi po prostu Nabi! Jestem pociechą Pani Krysi, Kamili i Łukasza, ale najbardziej Pani Krysi, bo Kamila i Łukasz niebawem zamieszkają w swoim domu, a ja zostanę z moją najbardziejszą Panią - Panią Krysią, choć wszyscy równie mocno mnie kochają i rozpieszczają!
Tydzień minął tak szybko, nawet nie wiem kiedy, a tyle się wydarzyło..
A było to tak: w piątek tydzień temu, gdy beztrosko harcowałam z moim rozbrykanym rodzieństwem, zawitali do nas Pani Krysia, Kamila i Łukasz. Już kiedyś nas odwiedzili, ale byliśmy jeszcze tacy malutcy, że ledwo, ledwo pamiętam jak to wtedy było... Wszyscy przywitali ich bardzo radośnie, a mama z babcią to już w ogóle, na głowę by weszły :) Ale ja troszkę się wystraszyłam, więc na krótką chwilę wycofałam się i bacznie obserwowałam z bezpieczniej odległości. Gdy poszliśmy wszyscy do pokoju już mi przeszło i wszyscy razem bawiliśmy się, przytulali, błyskały flesze aparatów, ale do tego jestem już przyzwyczajona – od urodzenia towarzyszą mi paparazzi... Tak to jest, być córką i wnuczką znanych w całej Polsce mamy i babci :) Ale mi to odpowiada, nie narzekam, może kiedyś i ja będę taką Championicą! Wszystko było super, tyle wokół znaleźliśmy kabli, tu z lampki, tu z przedłużacza... tu podgryzłam ucho NADIRA, tu złapałam łapę NASIMA, ogon mamy, skarpetkę Kamili, rękaw Łukasza, sweter Pani Krysi..... ah ile było zabawy! Nagle goście zaczęli się zbierać, więc wszyscy ochoczo zaczęliśmy się żegnać... ale zaraz, zaraz! Dlaczego żegna się ze mną Pani Marysia i Pan Krzyś? Halo! Coś jest nie tak?! Mój kocyk od kilku dni leżał w kojcu. Ok, no podzieliłam się z rodzeństwem... Pomyślałam sobie, a niech sobie trochę na nim poleżą, co mi tam! Ale ja się patrzę, a tu nagle mój kocyk z kojca gdzieś sobie wyszedł... Chwila nie minęła, nawet nie zdążyłam się zorientować jak zawinięta właśnie w ten mój prywatny, błękitny kocyk wylądowałam z rąk Pani Marysi na ręce Kamili! Pani Marysia mnie ucałowała, pogłaskała i mówi, że będzie tęsknić?!... Przecież to goście wychodzą?! Co się tu do diaska dzieje!!?? O rany! Chyba wiem! Jadę do nowego domu...!
Podróż trwała caaaaałe 12 minut. Póki co to chyba rekord krótkości podróży w historii całej mojej rodziny, jeśli chodzi o przeprowadzki :) Mój nowy dom jest dosłownie kilka osiedli dalej od domu mamusi i babci, tak więc będziemy się często widywać na spacerach i dalej będę podgryzać je po uszach i ogonie :) Już na korytarzu nowego domu czekało na mnie zaskoczenie. Kamila postawiła mnie obok otwartej klatki, w której siedziała jakaś dziwna, włochata, szaro-biała kulka! Podeszłam, powąchałam... O rany! To się rusza! Tak się wystraszyłam, że wstyd się przyznać, bo już duża dziewczyna jestem, ale posikałam się pod siebie! Dobra. To nie koniec! Pani wszystko powycierała, przeniosła mnie przez drzwi a tu drugi zwierz! Trochę podobny do mnie, tylko jakaś taki troche inny... Ciut inna głowa, długie białe włosy, no ale i ogon jest, i łapy są.... Do psa to to niepodobne! I te uszy klapnięte, niby jak moje, ale jakieś takie krótsze, i buro-niebieskie to to takie całe. Powiedziano mi, że to kot! Na dodatek te dziwne uszy to dlatego, że to taka rasa. Szkocki Fold Zwisłouchy, koloru niebieskiego. Kto by pomyślał, że zwierz może być niebieski! A tu proszę! Nazywa się Lexi , ma 7 miesięcy i jest kotkiem Kamili i Łukasza, podobnie jak to stworzenie sikopędne, które jak się okazało jest królikiem długowłosym (to tak jak ja!) rasy w Polsce mało znanej Teddy, i przyjechał z samych Czech! Ma 2 i pół roku i nazywa się Emi Ejtin.
Niestety. Mimo moich naprawdę szczerych chęci kotka Lexi uciekła jak oparzona.
Czas na poznanie mojego nowego lokum. Tu mam legowisko, i tu, i tu.... Wszędzie legowiska, no i podkłady po całej chacie leżą, bo pilnie uczę się na nie siusiać i to drugie, całkiem dobrze mi idzie, ale czasem zostawię małą niespodziankę na dywanie. Oj tam, zdarza się najlepszym! Wam na pewno też się zdarza! Dam sobie ogon pokręcić! Naprawdę staram się jak mogę trafiać na podkład! Słowo honoru! Tu pokój i tu pokój... O! Tu siedzi wystraszony kot. Tu łazienka, kuchnia itd... itp...
I tak mijał dzień za dniem. Wieczorami zasypiam (nie zawsze!) w legowisku posłanym moim niebieskim kocykiem, pachnącym mamusią, babcią i mym cudownym rodzeństwem, przy łóżku Pani Krysi. Czemu nie zawsze? Bo mój urok osobisty, szczenięce piski, skomlenia, próby wdrapania się (niestety tylko próby, gdyż przykrótkie łapki uniemożliwiają mi wskoczenie na łóżko, a niech to! Lexi to tak łatwo przychodzi...), moje prze słodkie oczy ala "kota ze Shreka", działają na Panią Krysie jak lep na muchy. Serce jej mięknie (w końcu już dawno jej je skradłam!), zasady chowa pod kołdrę i bierze mnie CZASAMI w objęcia swoje i pod ciepłą pierzynką zasypiam z nią w mig. Taki właśnie na nią sposób chytry i przebiegły opatentowałam! Czasem się budzę, ale nie płaczę, Pani wyciąga do mnie rękę (gdy jestem w legowisku) lub przytula mnie do siebie (gdy wyżebram spanie w łóżku) i odpływam ponownie w podróż po krainie snów. Rano grzecznie wstaję wraz z Panią Krysią, pobawię się troszkę, po przytulam, pogrymaszę przy śniadaniu (bo coś mnie w ząbki jedzonko koli...zdecydowanie wolę kable i zabawki!). A zabawek to mam tyyyyyyyyyyle, że sama nie wiem, czy zdążyłam się już wszystkim pobawić! Jedna kaczka która kwacze jak ją ugryzę powoli traci dziób, a pasiastą zebrę udusiłam już z tysiąc razy... Gumowy jeż jeszcze piszczy, ale też pewnie do czasu! Tak więc później wstaje Łukasz, który także oczywiście nie oprze się mojemu urokowi osobistemu. Wyściska mnie, wygłaszcze, wytuli i za chwilę uciekają z Panią Krysią do pracy. Że tym ludziom tak się chce do tej pracy chodzić! Dziwni jacyś... Ja to tam się pobawię, pojem, siku zrobię i takie tam i idę spać i wyobraźcie sobie, mogę tak całymi dniami! Następnie wstaje Kamila, znów jestem w siódmym niebie - ona też :) Pieszczoty, całusy, zabawa, jedzonko i kolejna Pani ucieka pracować. A ja wraz z Emi i Lexi pilnujemy dzielnie naszego domku.
Króliczek średnio się mną interesuje, i ja nim też. Może dlatego, że drugiego dnia gdy mnie przywieziono, jak Emi tupnęła tylnią łapą, siano wyleciało, klatka zadrżała, to tak się wystraszyłam, że wolę z nią nie zaczynać! Ok,ok! W końcu ona tu była pierwsza! Na dodatek to urodzona Czeszka, więc może po prostu po polsku nie możemy się dogadać...
Za to kiciuś coraz bardziej się do mnie przekonuje. Chociaż na początku było baaaaaaaaaaaaaardzo ciężko. Lexi spędzała całe dnie na oknie. Łukasz i Kamila musieli ją zanosić do kuwety, bo nawet bała się zeskoczyć sama na łóżko... Później szary zwierz (Państwo mówią, że to niebieski, ale dla mnie to szary i już! Dziwni Ci ludzie i te ich nazwy...) powoli zaczął przekonywać się do mnie, podchodzić do kratek, które nas oddzielały (żeby kotek czuł się bezpiecznie). A dziś w sobotę, UWAGA UWAGA! PRZEŁOM! Lexi przeskoczyła przez kratki i zaczęłyśmy razem psocić! Ale super!!! Nie mogłam się już doczekać!!! W końcu mam kompana do zabawy na caaaaaaałe dnie! Muszę tylko uważać, żeby mnie nie poniosła dziecięca fantazja i żebym jej za mocno nie ugryzła moimi ostrymi jak szpileczki ząbkami, bo jak mnie drapnie raz a porządnie... to będę jak pirat bez oka! Dlatego na razie bawimy się tylko i wyłącznie pod okiem naszych Państwa.
Ufff.. jak na pierwszy raz to się nieźle rozpisałam, ale trzeba było nadrobić! Tak więc w skrócie, jestem szczęśliwa, Państwo są szczęśliwi, zwierzaki są szczęśliwe. - czegóż chcieć więcej?!
Bardzo sobie z nowym Państwem ufamy. Wiem, że wszystko czego mnie uczą, jest dla mojego dobra. Wiem, że każde ich spojrzenie w moją stronę jest przepełnione miłością. Wiem, że jestem tu bezpieczna, kochana, zadbana. Wiem, że nigdy nikt z nich nie pozwoli, aby stała mi się krzywda. Będę ich zawsze strzec i będę przy nich zawsze, tak jak oni przy mnie. Pocieszę i rozbawię w każdej chwili zwątpienia i smutku, zliżę każdą słoną łzę. Będę dzielić się z nimi swoją radością każdego dnia. Wiem, i mogę być pewna, że jak to powiedział Mały Książe, moja nowa rodzina z pełną świadomością jest odpowiedzialna na zawsze za to, co oswoiła... Tak więc bez wahania oddaję im całe moje serce, tak jak i oni mnie. Ah... niech ta sielanka nigdy się nie kończy...
Jeżeli mile spędziliście Państwo czas, oglądając świat widziany oczami szczeniąt – jamników długowłosych standardowych, wzruszali i śmiali oglądając na zdjęciach małe jamniki, proszę wejść do katalogu Linki i zagłosować. Dzięki temu Inni będą mieli większą szansę odnalezienia strony jamników Kollapsar FCI i dołączenia do nas.
Kliknij zdjęcie jeszcze raz, aby zobaczyć duże zdjęcia.