Szczenięta '13
VI TYDZIEŃ


Tydzień zaczęliśmy od kolejnego wypędzania robaczków. Oczywiście na szczęście proforma. Państwo zorganizowali nam spotkanie z ryczącym potworem z długą szyją. Jak go Pan włączył wszystkie zareagowałyśmy, ale ponieważ nie chciał nas zjeść powoli zapomniałyśmy że jest w pobliżu. Co chwile jego ryczenie było coraz głośniejsze, ale ani mamusia, ani babcia nawet na to nie zwróciły uwagi to my też tym się nie przejmowałyśmy. Tym bardziej że byłyśmy miziane, lizane, albo na kolanach. I znów przyjechała do nas Karolinka z Pawłem. Radości było co nie miara, a potrafimy już okazać naszą radość na różne ciekawe sposoby.
Co tu dużo mówić, rośniemy i to w oczach. No i wyłonił nam się przywódca i wydaje mu się że rządzi he he he, mamusia, a zwłaszcza babcia go wyprostują. Jeszcze niedawno jadłyśmy namoczoną karmę ale więcej nalatałyśmy się nad kojcem w Pana rękach niż jadłyśmy. Na szczęście mamy to już za sobą, jemy suchą karmę i bardzo nam smakuje. Jest jej mniej i można pochrupać. Co się dzieje przy tym jedzeniu. Jak mamy w kuchni na odrębnych miseczkach to jest ok. Jak jemy w kojcu ze wspólnych misek to się dzieje. Wiadomo pośpiech wskazany jest przy łapaniu pcheł i jedzeniu ze wspólnej miski. Niektóre z nas są tak zaborcze że ładują się łapami i cała miska moja. Oczywiście karma jest wszędzie, dzięki temu niektóre leniwce nawet nie muszą stać przy misce, leżą wypoczywają i jedzą. Oczywiście wspólny posiłek jest świetną okazją do zabawy, ale Pan czuwa i rozdziela hulaków.
Z czystością coraz lepiej, Z siusianiem to tak 60 – 80% skuteczności na podkładzie, za to z drugim daniem to tak 80 – 90 %. Może w przypadku niektórych to nawet 100 %, pozostaje tylko jeden problem, w części brudnej, niewidocznej w kamerze, w określonych porach dnia, a zwłaszcza nocy, jest istne pole minowe. Jest nas dużo i czasem któremuś nie uda się nie wdepnąć w radosną twórczość poprzedników.
Gdyby Pan zorganizował konkurs zgadnij kto to? patrząc tylko na nasze pysie, najlepiej konkurs na pieniądze, byłby bogatym człowiekiem. Państwo są bardzo wdzięczni i tą drogą bardzo dziękują za wynalezienie kolorowych obróżek.
Słyszałyśmy że w modzie są strajki. Idąc śladami chłopa z kawału postanowiłyśmy jak on, spróbować. Rano ładnie zjadłyśmy, a jak Pan przyjechało o 11, odmówiłyśmy współpracy, Pan mógł tylko bezradnie rozłożyć ręce, no ale jak strajk to strajk. Po południu kontynuowałyśmy, Pan pomyślał, wymyślił i dodał, przetestował na dwójce chińskich ochotników i już wiedział. Przygotował karmę i podał nam na nowej misce, no cóż nie mogłyśmy się oprzeć, postrajkujemy kiedy indziej. Miskę mamy suuuper, Pani kupiła, ponoć się nie zrujnowała. A wracając do chłopa to na zebraniu partyjnym uczyli o krytyce, w domu wypróbował przy zupie, żona spokojnie zabrała zupę dodała śmietany i dała psu. No, przecież wiadomo że pies zawsze spada na cztery łapy, tylko czy to na pewno chodziło o psa? Chyba tak, bo nam ten strajk się opłacił a chłopu krytyka nie.
Mamusia z babcią bardzo o nas dbają, zorganizowały nam precelka, suchy był, ale przecież darowanemu koniowi…. Od pyszczka sobie odjęły żeby nam przynieść. Państwo nieopatrznie zostawili siatkę w której były, no i mamusia z babcią… Pan mógł sobie tylko popatrzeć, bo do domu i tak by nie zdążył.