Szczenięta '13
Kamera w kojcu – PODSUMOWANIE

Kamerę kupiłem w firmie ALEXIM , kupiłem nie otrzymałem, więc trudno mnie podejrzewać o kryptoreklamę. Nie jestem też skory do chwalenia kogoś bez powodu, ale tu z czystym sumieniem mogę. Sprzęt stosownie do ceny, bo przecież nie brałem z górnej półki, bez zarzutu, ale to co najważniejsze to PROFESJONALIZM i autentyczna nie tylko deklarowana pomoc i to bez przesady, ogromna. Profesjonalizm przez duże P o jaki dziś bardzo trudno i zupełne przeciwieństwo UPC dostawcy miedzy innymi Internetu z którego usług niestety korzystam. Szacunek Panie B.Sz.
Zakup kamery dał nam wszystkim wolność, do pewnego momentu, ale przede wszystkim komfort psychiczny. Cały czas wiedzieliśmy co dzieje się z SHA’RE bez konieczności brania urlopu i siedzenia w domu lub wpadania co 5 minut, a możliwość sterowania kamerą pozwalała ją odszukać gdyby zmieniła miejsce. Kiedy była taka potrzeba pilnowało ją kilka osób, nie koniecznie jednocześnie. Skoro kamera tak świetnie się spisała to czemu nie uszczęśliwić innych widokiem osesków jamników długowłosych standardowych.
Decyzja, dla mnie prosta, wcale nie jest taka prosta i oczywista. Kamera pracująca przez większą część doby może być problemem!!!! Na zdjęciach jest tylko to co chce się pokazać, kamera widzi wszystko i na bieżąco, w czasie rzeczywistym. Nic nie da się ukryć, wszystko jest transparentne i jak na dłoni. W trakcie odchowu szczeniąt zawsze może się coś przydarzyć i wszystko to widać, a nie każdy chce się tym chwalić. Z tego punktu widzenia kamera nad kojcem to ogromne ryzyko.
Kamera została udostępniona dopiero w 2-3 dniu życia szczeniąt choć w tym czasie pracowała całą dobę, podobnie jak druga stacjonarna, do transmisji telewizyjnej. Puszczenie momentu porodu byłoby na pewno wspaniałym przeżyciem dla każdego oglądającego, ale nie zdecydowałem się na to z wielu względów. Wszystko przebiegało wzorcowo i jak w książce, ale dla wielu wrażenia estetyczne mogłyby być niezbyt miłe i być może kontrowersyjne. Zwłaszcza że przed komputerami siedziały też rodziny z dziećmi.
Niestety nie ustrzegłem się od pewnego błędu który naprawiłem dopiero po rozbudowie kojca. Obiektyw nie był odpowiednio wyregulowany, ale nawet nie wiedziałem że można go regulować. Kamera w kojcu okazała się „hitem sezonu”, nie wiem jak ona to wytrzymała bo jednocześnie w kojcu potrafiło „siedzieć” kilkadziesiąt !!! osób, a dziennie setki. Kamera była włączona od godz. 6,45 do 1 w nocy, czyli można było cieszyć nimi oczy 17 – 18 godz. na dobę, (był moment kiedy pracowała 24 godz. ale transfer danych był gigantyczny i nie chciałem przesadzać). Później, zwłaszcza pod koniec, coraz więcej czasu spędzały poza kojcem, a do niego wracały umordowane żeby spać. W sumie to najlepiej było je oglądać przed południem kiedy byliśmy w pracy.
Nie było z nimi problemów, były grzeczne, nie płakały bez powodu. Choć całkiem bez płaczu się nie obeszło. Ktoś kto nie wiedziałby o co chodzi byłby zdziwiony dlaczego któryś z nich nagle bez powodu płacze, ale my wiedzieliśmy że za chwilę będzie kupeczka. Był tylko jeden tydzień kiedy dały czadu w nocy, przez 3 - 4 dni. Nie wiedzieć czemu ubzdurały sobie że pierwsza, druga w nocy to świetny czas na zabawy i to najlepiej z nami, widać to było ewidentnie że nie chodzi o jedzenie tylko towarzystwo.
Życie przed kamerą w kojcu nie okazało się problemem. Właściwie większym problemem były działania w celu uniknięcia obiektywu ( pojawiająca się kartka z informacją, zmiana położenia kamery) np. przy sprzątaniu kojca, dlatego stosunkowo szybko z tego zrezygnowałem. Ja sam unikałem obiektywu, wychodząc z założenia że to one mają być medialne, a nie ja, i tak jak na mój gust jestem zbyt znany, a przecież w życiu najbardziej cenię święty spokój. Ktoś kto ma jamniki długowłose standardowe może jednak o tym zapomnieć. One oczywiście są ideałami na czterech łapach, ale bardzo rzucają się w oczy i wzbudzają zainteresowanie. Są bardzo przyjazne i dążą do kontaktu szczególnie z małymi dziećmi, zwłaszcza w wózkach. Trzeba by je było zamknąć w domu przed całym światem bo jak nie …….. Za to najczęściej z Rodziny w kojcu siedziała Karolinka, wylądowała tam też żona i w końcu Paweł. Jak ktoś gustuje w męskich nogach to było ich tam pełno, moich, przy sprzątaniu, karmieniu……. Były też oczywiście dzieci, bo jest to istotny element socjalizacji szczeniąt.
Stworzyliśmy im mały Holiday Inn. i kamera nie miała z tym nic wspólnego, to po prostu normalne że szczenięta muszą mieć na bieżąco sprzątane to co zrobią w części brudnej i codziennie wymienione wszystko w kojcu na świeżo wyprane, tak po prostu nakazuje przyzwoitość. Nie mówiąc o tym że przecież kojec jest częścią mieszkania. Usytuowanie kojca być może w pierwszych dniach życia szczeniąt nie było najlepsze, ale dalej to już same korzyści. Bliskość kuchni, łazienki, głównego ciągu komunikacyjnego, kręcący się ludzie, psy czyli mama i babcia, odgłosy z tych pomieszczeń itp. itd. Słowem idealne miejsce, do idealnej socjalizacji. Miedzy innymi dlatego wszystkie szczenięta z poprzednich miotów i z tego, są perfekcyjne psychicznie.
Z jedzeniem też w sumie nie było problemów. Oczywiście dostawały karmę „z górnej półki”, może nie najbardziej znaną, ale jakościowo o niebo lepszą od tej bardzo znanej, ponoć najlepszej, a w każdym razie jednej z najdroższych. Kiedy piły tylko mleczko trzeba było dopilnować żeby wszystkie się dopięły bo wolnych „zapasowych cycusiów” nie było. Było 8 i ich też było osiem. Kiedy zaczęły jeść namoczona karmę trochę się nafruwały na rękach nad kojcem, bo jak to z dziećmi, zawsze było coś ciekawszego niż jedzenie. Czasem było śmiesznie bo ich było 8, a ręce mam tylko dwie. Lepiej było przy popołudniowych karmieniach bo przybywały 2 ręce żony. Kiedy zaczęły jeść suchą karmę, czasem wybrzydzały, ale wystarczyło odrobinę innego smaczku i zapachu żeby wszystko z miski zniknęło. Jedzenie z indywidualnych misek przy tak dużej ilości szczeniąt było trochę uciążliwe, stąd duża, genialna wprost miska. Po ich zachowaniu widać było że konkurencja przy jedzeniu ma znaczenie i było też jak w przysłowiu, pośpiech wskazany jest przy łapaniu pcheł i jedzeniu ze wspólnej miski.
Miot był oczekiwany, po prostu zatęskniliśmy za tymi wszystkimi pozytywnymi emocjami związanymi ze szczeniętami. Dały nam wiele radości i masę powodu do uśmiechu. Były też i troski, na szczęście niewielkie i z pewnością przesadzone, bo może nawet za bardzo dmuchaliśmy i chuchaliśmy na nie. Każde z nich było inne, choć wizualnie przynajmniej na początku nie. O ile w poprzednich miotach łatwo było każdego odróżnić bo były to mioty krawaciarskie, o tyle w tym bez wstążeczek i obróżek byłoby bez szans, no może w przypadku NASIMA i NURIEGO. Są piękne, to moja subiektywna opinia, ale jeżeli tak uważa dużo znawców jamników, to pewnie coś w tym jest. Przede wszystkim mają przepiękne głowy i wygląda na to że również wspaniałe garbonosy, dziś niestety to rzadkość. Reszta też jest idealna, a czy wzorcowa?! A czy istnieje wzorcowy pies poza tym we wzorcu rasy?!
Może się mylę, ale był to najbardziej medialny miot od wynalezienia koła, a na pewno wśród jamników długowłosych standardowych. Były oglądane przede wszystkim w Polsce, ale trudno by znaleźć kraj w europie w którym nie były oglądane. Podobnie w krajach byłego ZSRR. Od czasu porodu do odejścia ostatniego szczenięcia odwiedziło stronę ( właściwie witrynę), oglądało szczenięta przez kamerę, lub jedno i drugie prawie 15 000 unikalnych gości, czyli liczonych tylko raz bez względu na ich późniejsze dziesiątki czy setki wejść. Mieliśmy około 1,5 miliona wyświetleń witryny i setki tysięcy wejść na strony witryny. Jak na stronę o psach, a szczególnie o jamnikach długowłosych standardowych które są mało znane i popularne to mistrzostwo świata.
Pomimo usilnych starań wielu zasłużonych dla rasy hodowców i, (lub) pasjonatów jamniki długowłose standardowe nie przetrwają w Polsce. Już jest ich dramatycznie mało, a wszystko wskazuje na to, że za kilkanaście lat będą tylko pojedyncze sztuki głównie importowane przez pasjonatów. Tak więc cieszmy się nimi póki jeszcze są.
Bardzo dziękuję wszystkim którzy odwiedzili stronę, oglądali nasze dzieciuchy przez kamerę i obserwowali jak rosną i zmieniają się. Szczególnie dziękuję tym którzy do nas pisali, a ich listy mogli wszyscy czytać w księdze gości.
Liczę też że nie zapomnicie Państwo o stronie, bo koniec czegoś zawsze oznacza początek czegoś nowego. Przed nami cała kariera wystawowa NA’ILI, być może większej części rodzeństwa ( i doczekamy się kolejnych po SHA’RE i SHEMSU, Championów Polski), odwiedziny dzieciaczków nie tylko z tego miotu i u nich, wakacje …….. tak więc będzie się jeszcze działo.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Krzysztof Leśniewski