Jamnik NA'ILA
Trzecia, wspólna wystawa NA’ILI NEFERTUM i NABILI NABIGAIL Kollapsar


Co to się dzisiaj działo, powiedzieć że byliśmy na wystawie w Chorzowie, to nic nie powiedzieć, ale po kolei. Znów wpadłam z odwiedzinami do rodzinnego domu w Krakowie. Karolinka z Pawłem pojechali na ślub i wesele to Pan postanowił mnie uprowadzić na wystawę, a ponieważ co ma wisieć nie utonie, to tym razem musiało wypalić z Panią Krysią i NABILĄ. Pan wymyślił że przed wyjazdem pójdziemy z Nim, Panią i Panią Krysią na dłuższy spacer, tak żeby nasze powitanie nie wypadło w samochodzie, bo mógłby tego nie przeżyć. Spotkanie przebiegało w atmosferze wzajemnego zrozumienia naszych potrzeb, bo przecież my obydwie jesteśmy wyjątkowo spokojnymi żywiołami. Cóż może się stać jak spotkają się dwa tornada? W drodze byłyśmy grzeczne i siedziałyśmy na kolanach u Pań, od czasu do czasu kukając do Pana żeby mu się nie nudziło z przodu. Po przyjeździe na wystawę, już przy ringu okazało się że ring chwilę wcześniej był usłany potłuczonymi butelkami. Uczestnicy wystawy pozbierali, jak im się wydawało wszystkie szkła, ale i nam udało się jeszcze parę znaleźć. O dziwo, przynajmniej do naszego wyjazdu, nikt nie poprzecinał łap. Pan nie rozumiał oburzenia niektórych, wszak to ośrodek sportu i rekreacji, a rekreacja ma wiele imion. Razem z NABILĄ trochę potrenowałyśmy na ringu, ale generalnie to kontynuowałyśmy nasze poranne spotkanie. Przerwałyśmy dopiero na wyraźną „sugestię” Pana, kilka minut przed wyjściem na ring i wyczesaniu z naszej sierści wszystkiego co było wcześniej w trawie i innych powierzchniach. Na ringu było super, obydwie z NABILĄ chodziłyśmy i stałyśmy bardzo ładnie i obydwie bardzo się podobałyśmy Pani sędzinie. Ale przecież ktoś musi być pierwszy. Było to nam, a zwłaszcza Panu, zupełnie obojętne, bo i tak obydwie jesteśmy Jego, a tak naprawdę to jeździmy tylko po to żeby nabrać ogłady wystawowej przed naszymi poważnymi zwycięstwami. Teraz to walka o czapkę gruszek. W porównaniu okazało się że NABILA bardziej spodobała się Pani sędzinie. Obydwie dostałyśmy bardzo ładne opisy, oceny wybitnie obiecujące, ja II, a NABILA I lokatę i tytuł najlepsze szczenię w rasie (NSzwR). Pan był bardzo szczęśliwy, no, ale przecież już przed wystawą był skazany na sukces, któraś z nas musiała wygrać. Po naszych występach zebraliśmy się w drogę powrotną, trochę jeszcze podokazywałyśmy ale potem ulokowałyśmy się na półce przy tylnej szybie i smacznie zasnęłyśmy. Pan tylko nie mógł prze żałować że nie mógł nam zrobić w tym czasie zdjęcia.