Jamnik NA'ILA
Jedenasta wystawa NA’ILI NEFERTUM Kollapsar
Jamnik NA’ILA – jedenasta wystawa.
Ciągnęło nas do Łodzi, nie żeby popływać, bo Łódź to miasto, w którym byliśmy na kolejnej wystawie. Właściwie to był ważniejszy powód wyboru tego kierunku a wystawa była tematem pobocznym lub dobrym pretekstem do podróży. Generalnie to tak daleko w głąb Polski na wystawy to się nie zapuszczamy i rzecz nie w odległości tylko w szybkości dotarcia, ale najważniejszym celem było odwiedzenie Rodziny w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego, a przede wszystkim zobaczenie naszej babci, a dla Karolinki to nawet prababci z okazji jej 93 urodzin. Na wystawę dotarliśmy przed 9 i niestety od samego początku Łódź nas chłodno powitała w przenośni i dosłownie. W Krakowie było w miarę ciepło i takiego zimna to się nie spodziewaliśmy, do tego wiał wiatr a prześwitujące od czasu do czasu słoneczko niewiele zmieniało. Dobrze, że mieliśmy koc to Karolinka się opatuliła. Pochodziłam po ringu, postałam i pobiegałam z Karolinką żeby upuścić nadmiar energii. Wszystko wychodziło nam doskonale. W trakcie mojego występu też szło nam wszystko bez zarzutu, chodzenie, stanie, stoliczek niestety moje walory nie zostały należycie docenione i w jakiej kolejności weszłyśmy na ring z takimi miejscami zeszłyśmy. Dostałam ocenę doskonałą i tyle. Pan nie był zaskoczony a i humor nikomu nie padł, bo jak to mówią raz na wozie raz pod wozem a w końcu przed nami była miła wizyta. Wizyta była najlepszą częścią dnia, po niej wszyscy byli szczęśliwi a ja to chyba najbardziej, bo w ogródku miałam dwóch podobnej wielkości kumpli a dodatkowo jeszcze trzy pieski za ogrodzeniem. Nawiązywałyśmy głównie kontakt audio a wideo było w biegu. Biegnąc od lewej strony ogrodzenia równolegle biegł ze mną owczarek niemiecki w środkowej części biegła ze mną lub za mną, jak kto woli, brązowa suczka a jak wpadałam na prawy bok ogrodzenia biegł za mną czarny chłopak. Ile ja się nabiegałam nic dziwnego, że jak wsiadłam do samochodu i ległam na półce to do samego Krakowa nic mnie nie ruszyło. Wystawa z mojego punktu widzenia nie była udana, ale nie mam sobie nic do zarzucenia, bo był to jeden z lepszych moich występów, Pan, Karolinka i nie tylko doskonale to wiedzą, Jak to mówią jednemu podoba się córka, drugiemu matka. Ale pod koniec dnia nikt już nawet nie pamiętał, że była jakaś wystawa. W przyszłym roku Hania może pozna swoją pra, pra babcię na jej 94 urodzinach, ale do samej Łodzi to chyba nie dojedziemy, bo jak dla nas, to tam jest klimat za chłodny, zdecydowanie wolimy południe.