Wizyta u SHEMSU - jamnik długowłosy standardowy
Tego jeszcze nie grali, tak mnie zaskoczyć, „a ja taki nie uczesany”. Ale po kolei. Siedzę sobie grzecznie w domku podsypiając delikatnie i czekając na Panią, normalka dzień jak co dzień. Nagle drzwi się otwierają i kogo widzę, no tak Panią, ale tuż za Nią Paaaan. Byłem zaskoczony, Pan zresztą też ale z innego powodu. Radość, spontan totalny, nie było ani jednej części mojego ciała która by się nie cieszyła z tego widoku. Rzuciłem się na Niego a że był na mojej wysokości chciałem go zalizać!!! Totalne szaleństwo trwało długo ku obopólnej radości. Pan był zaskoczony moją reakcją i nawet pytał Panią czy tak reaguje na innych, oczywiście że nie, to był wręcz radosny amok, a że opuściłem rodzinny dom jako ostatni nie miałem cienia wątpliwości kto mnie odwiedził.
Po gorącym powitaniu zeszliśmy na dół bo tam czekała na mnie mamusia z SHA’RE i Karolinka. Co to się działo, ogony się urywały od machania a w tym kłębowisku trudno było rozpoznać kto jest kto. Pan próbował robić zdjęcia ale równie dobrze na zdjęciach wychodził by wiatr. No czasem kawałek ogona wyszedł. Nawet nie miałem pretensji do Pani że mi nie powiedziała, bo wizyta była niemal z marszu, wprost po pracy Pani a radość sprawiła mi ogromną. Kiedy pierwsze szaleństwa na polku mieliśmy za sobą wróciliśmy do domu. W domku oczywiście pokazałem moim gościom co należy poznać i powąchać a potem znów szaleństwa i zabawy jak dawniej. Gonitwy podgryzanie i parę lekcji od mamusi dla przypomnienia kto tu jest dzieckiem. Pani szybciutko przygotowała wszystko co potrzebne do miłego przyjęcia, a wszystko to okraszone rodzinnym ciepłem które zawsze bije od mojej Pani. Państwo nam nie przeszkadzali zajęci sobą i rozmową, a że trafiły się dwie gaduły….. i tak nie mieliśmy czasu tego słuchać choć część tej rzeki słów dotyczyła nas. Momentami byliśmy jak puchary przechodnie co rusz na innych rękach. A jaka mamusia była ścieszona, a co się Pani nalizała. Tak intensywnie wykorzystywaliśmy czas że języki nam wisiały na okrągło a woda cieszyła się dużą popularnością. Niestety czas szybko mija i nadszedł czas pożegnania. Było znów bardzo intensywnie. Kiedy już odjechali było mi strasznieeeee smutno i bardzo długo byłem nie pocieszony, ale o tym już pisałem gdzie indziej. Na szczęście Nowy Sącz nie jest na biegunie północnym a Kraków na Antarktydzie i następne spotkanie jest tylko kwestią czasu.
Jeżeli mile spędziliście Państwo czas, oglądając świat widziany oczami szczeniąt – jamników długowłosych standardowych, wzruszali i śmiali oglądając na zdjęciach małe jamniki, proszę wejść do katalogu Linki i zagłosować. Dzięki temu Inni będą mieli większą szansę odnalezienia strony jamników Kollapsar FCI i dołączenia do nas.
Kliknij zdjęcie jeszcze raz, aby zobaczyć duże zdjęcia.