jamnik długowłosy – Dziesiąta, wystawa SHA’RE Kollapsar Moja dziesiąta, okrągła wystawa
I znów byliśmy na wystawie, krajowej w Nowym Targu. Droga zapowiadała się nieciekawie bo to zakopianka, miały być utrudnienia i ruch wahadłowy ale nawet było w miarę. Wystawa jak wystawa nic nie zapowiadało że mi się tak dostanie.
Ale od początku, Pan jak zwykle nie ćwiczył zemną tym razem to nawet jeden raz. Ale nie mam pretensji bo miał ciężki czas a zwłaszcza ostatni tydzień. W dniu swoich urodzin, w imieniny miesiąca, zamiast świętować musiał walczyć. Siła ich była, trójka na jednego i musiał się bronić. Pan gaduła znana w okolicy i Polsce wyciągną swoją najcięższą broń, i zagadał ich tak że więcej nie chcieli już atakować. Obronił się celująco i do domu wrócił jak zawsze z tarczą. Ale powiedział że to już chyba definitywny koniec zbierania tarcz i literek.
Ze względu na utrudnienia na drodze, wystartowaliśmy z Panem i Karolinką wcześnie i na wystawie byliśmy po 8. Okazało się że byliśmy pierwsi przy naszym ringu i witaliśmy wszystkich przybyłych. Takiego ringu to dawno nie widzieliśmy, traweczka jak dywanik przycięta tuż przy ziemi, równiusieńko bez jezior choć wcześniej padało, po prostu bajka. Jamników, tak w ogóle było tyle co kot napłakał, ale był to chyba najpiękniejszy ring bo oprócz jamników, po nich występowały syberiany, malamuty, setery i inne rasy, i wszystkie w naszym guście. Występowałam jako pierwsza na naszym ringu. Zaczęło się jak zwykle, ale na samym początku zaskoczenie bo Pani sędzina zanim zaczęłam chodzić przywitała się z Panem, podobnie jak ze wszystkimi kolejno wchodzącymi na ring. Niema nic złego w tym że inni tego nie robią, taki mały drobiazg a cieszy, świadczy też o wyjątkowej klasie sędziego. Byłam tak wyluzowana przed wyjściem że sprawiałam wrażenie jak bym płynęła chodząc a największą frajdą mojego życia było chodzenie po ringu. Potem stoliczek, i choć ruszał się tak że niektórzy mogliby dostać choroby morskiej stałam jak zawsze a nawet jeszcze lepiej, bo to był mój dzień. Pani sędzina Małgorzata Wieremiejczyk-Wierzchowska była bardzo miła i uśmiechnięta, widać było że kocha jamniki, i pieski w ogóle, a sędziowanie to tylko sposób na bliski kontakt z nimi.
Dostałam tradycyjnie ocenę doskonałą, pierwszą lokatę, czwarty złoty a w ogóle siódmy w życiu medal. Pan z Karolinką byli ze mnie dumni. Generalnie teraz to już nie przedstawiam opisów ale ten jest naprawdę ładny dlatego zrobię wyjątek. W opisie Pani sędzia powiedziała „ elegancka suczka, doskonały format, piękna głowa, doskonała szyja, górna i dolna linia, perfekcyjne przedpiersie, doskonały balans i ruch, bardzo dobra psychika” I za to wszystko dostałam jeszcze moje pierwsze CWC, zostałam Zwycięzcą i Zwycięzcą Rasy. Sporo tego, Pan był przeszczęśliwy ja też, że to dzięki mnie no i że Pan do swojego zwycięstwa w tym tygodniu mógł dołączyć jeszcze maje. Jako zwycięzca rasy mogłam jeszcze brać udział w best in show i kto wie ale Panu tych moich zwycięstw już wystarczyło i postanowił że nie będziemy czekać.
Kiedy już wracaliśmy, Karolinka zatrzymała się przy „gabinecie odnowy biologicznej” a my stojąc i czekając, nagle przez przypadek odkryliśmy że obok dają jeszcze specjalne medale dla Zwycięzców Rasy i tak oto dostałam jeszcze jeden medal.
Tym razem na wystawie nie było „starych” znajomych ale za to poznaliśmy nowych i rozmawialiśmy z Panią która sędziowała w Krakowie a tym razem przyjechała ze swoim jamnikiem. Bardzo miła Pani, i pamiętała SHIFU bo to naprawdę piękny jamnik długowłosy standardowy.
Teraz zaczynamy zasłużone wakacje czego wszystkim czytającym życzymy. Wyjeżdżamy jak zawsze w nasze góry.
To kolejne zwycięstwo, jak wszystkie poprzednie dedykuję mojej kochanej 11-nastce i oczywiście szczególnie AKUNOSH.