Jedenasta, super wystawa SHA’RE SEUSERENCE Kollapsar
jamnik długowłosy – Jedenasta, super wystawa SHA’RE Kollapsar Moja jedenasta, super wystawa
Co by tu powiedzieć, no tak, znów byliśmy na wystawie. Tak jak przedtem prosto z wystawy pojechaliśmy w nasze góry na wakacje, tak teraz po powrocie niemal z marszu pojechaliśmy na następną wystawę, krajową w Będzinie. Droga jak droga, dało się przeżyć, zwłaszcza jak ktoś śpi. Nic nie zapowiadało że będzie to taka super wystawa a początki były nieciekawe.
Najpierw okazało się że Pan zapomniał zabrać z gór naszych książeczek zdrowia. Wróciliśmy na tyle późno że nie za bardzo był czas żeby mnie wyprać, a przecież 2 tygodnie zabaw, tarzania się w trawie, przez tydzień mokrej, to może by się przydało. Pan mnie przeczesał, brzuszek miałam czysty a sierść to mnie się zawsze świeci, w końcu liczy się wnętrze a nie opakowanie.
No i najgorsze było to że najpierw miały być wystawiane inne rasy a jamniki na końcu, świat staje na głowie. Dawniej było to nie do pomyślenia, jamniki miały ring tylko dla siebie a jak były na tym samym ringu inne rasy to zawsze po jamnikach. Jeszcze zanim przez ring przewinęło się te kilkadziesiąt psów, zaczął padać deszcz. Dla dużych psów, a wszystkie były duże, to żaden problem ale my jamniki jesteśmy małe i potem takie umoczone od dołu i od góry trochę gorzej wyglądałyśmy. Jak widzicie nic nie wskazywało żeby dalej miało być lepiej, a jednak.
Występowałam jako druga, wśród jamników długowłosych standardowych po ślicznym dzieciaczku. Znów byłam totalnie wyluzowana, wręcz już znudzona. Pan to nawet się bał że mogę się nie obudzić na czas, bo cały ten deszcz do samego momentu mojego wyjścia na ring przespałam w mojej budce. Pan mówi że ze mnie takie zwierzę wystawowe jak z mamusi, wystawy są dla mnie, luzik, zero stresu i same przyjemności z kontaktu z innymi pieskami. Ze względu na deszcz najpierw był stoliczek, potem chodzenie nawet dość długie, a nie lubię mokrej trawy i wtedy lubię poskakać, tym razem odpuściłam, znowu stoliczek i uśmiech sędziny. A jaki ładny ten uśmiech i cały tylko dla mnie. Nie mieliśmy jeszcze okazji Pani poznać ale za ten uśmiech zaraz ją polubiłam.
Dostałam tradycyjnie ocenę doskonałą, pierwszą lokatę, piąty złoty, a w ogóle ósmy w życiu medal. Państwo byli ze mnie dumni, no tak, ale Oni zawsze są dumni nawet gdybym nic nie zdobyła. A co mi tam, powiem co mam w opisie ale to ostatni raz. W opisie Pani sędzia powiedziała „Typowy przedstawiciel rasy, o doskonałych proporcjach, bardzo dobra psychicznie, proporcje głowy zachowane, ładny garbo-nos, zgryz nożycowy pełny, pełne przedpiersie, głęboka klatka, doskonała linia górna i dolna, ogon dobrze osadzony i noszony, kończyny w ruchu równolegle prowadzone, bardzo dobrze prezentowana”. Uf, ale tego. Ponieważ Pan tym razem wystawił mnie w klasie młodzieży nie dostałam CWC, ale za to ostatnie brakujące Zwycięstwo Młodzieży. I w ten oto sposób jestem już Młodzieżowym Championem Polski. Ale podobnie jak Pan mam zdrowy stosunek do literek. Oprócz tego zostałam jeszcze, kolejny raz, Najlepszym Juniorem w Rasie, a na koniec, jak mi się wydawało, zostałam jeszcze Zwycięzcą Rasy. Państwo chcieli jechać i nie czekać już na konkurencje finałowe, podobnie jak w Nowym Targu, ale „starzy” i „nowi” znajomi, namówili ich żeby jednak zostali. I co?, zostaliśmy. Dzięki temu mogłam jeszcze raz się zaprezentować, zajęłam II miejsce na podium, otrzymałam ładny puchar na którym napisano „ Zwycięzca Grupy IV FCI II Miejsce Będzin 2011” i duży medal za zwycięstwo rasy. Chyba jednak mogliśmy poprzednimi razami zostawać na finały.
Mieliśmy też niezły ubaw kiedy tuż przed finałem dwie panie próbowały sobie tłumaczyć ręcznie jakieś zawiłości wystawowe, ot taki ciekawy folklor na szczęście niezwykle rzadki na wystawach. Tak to jest kiedy na wystawę ludzie przyjeżdżają po to by komuś coś udowodnić a nie dla dobrej zabawy i czerpania przyjemność z kontaktu z nami i znajomymi. Na szczęście zwierzaczki tych pań miały więcej luzu i dystansu nie mówiąc o oleju..., choć przecież wiadomo że negatywne emocje wpływają na nie.
Na wystawie było sporo„starych” znajomych, no nie dziwota jak wszystkich jamników na wystawie było ok. 35, nie do uwierzenia. Poznaliśmy też nowych, a szczególnie opiekunów dzieciaczka ZACKAREGO, którzy choć nie mieli już powodu czekać trzymali kciuki i dopingowali mi w konkurenci finałowej za co Im bardzo dziękuję.
To kolejne zwycięstwo, jak na razie największe, podobnie jak wszystkie poprzednie dedykuję mojej kochanej 11-nastce i oczywiście szczególnie AKUNOSH.